poźniejsza wystawa I wcześniejsza wystawa
Marta Tomasik
00;38;45;02
6 - 21.11.2010
Galeria Emdes
ul. Chrobrego 24
Wrocław
Na czwartym piętrze kamienicy przy ulicy św. Wojciecha w Poznaniu mieszka i pracuje Marta Tomasik. Kamienica jest niedaleko Akademii, to było dobre miejsce, gdy jeszcze studiowała.
To dziwny budynek, fasada wygląda na starą, XIX wiek, ale klatka schodowa, a nawet wysokość mieszkań sprawia, że wydaje się, iż to budynek z lat 50tych XX wieku. Zastanawiam się nad tym wchodząc po schodach do jej pracowni. Nigdy nie chciało mi się tego sprawdzać, nigdy też nie przyglądałem się zbyt dokładnie. Myśl towarzyszy mi w drodze po schodach, z chwilą gdy nacisnę dzwonek, zapominam o tym. Celowo nie rozwiązuję tego problemu, zawsze to jakiś powód do rozmyślań na schodach.
Marta maluje duże, bardzo ciemne obrazy. W pracowni trzeba je specjalnie przestawiać, żeby było dobre światło. W magazynie Galerii Pies, którą prowadzę i z którą Marta współpracuje, nie trzymam już jej prac. Nie dało się ich tam pokazywać. Czasem zdarza się, że obrazy trzeba wywieźć z pracowni: wystawa, sprzedaż. Zamawiamy zawsze tego samego taksówkarza. Opowiedział mi kiedyś historię o tym jak pakował obraz z jednym facetem, po czym ten facet upadł i zmarł. Myślę o tym znosząc te spore obrazy z czwartego piętra do jego auta.
Marta interesuje się tym, co już nie jest architekturą, albo jeszcze nią nie jest. Maluje pustostany i budynki, które uległy katastrofom budowlanym. Zdjęcia znajduje w Internecie, wybiera głównie późnomodernistyczną architekturę. Katastrofa pozostawia pustkę, poczucie dezorientacji, które próbuje wypełnić jej obraz. Oryginalny motyw zaciera się, rządzi się logiką obrazu, a nie fotografii. Cel został ostatecznie zawieszony, elementy budynku stają się swoim echem.
We wcześniejszym cyklu prac, Marta malowała niedokończone domy. Punktem wyjściowym były zdjęcia z ogłoszeń na portalu gratka.pl. Ludzie próbują sprzedać budynki w stanie surowym, gdyż kończą im się pieniądze albo motywacja. Często projekty są skrajnie zindywidualizowane, ciężko sprzedać rozgrzebany dom zamek, dom marzenie.
Natomiast na sprzedaż bohaterów najnowszych prac nikt nie ma nadziei. Czeka je rozbiórka i spychacz. Ponad tym skrajnym pesymizmem kryje się czysta harmonia tych prac. Ruiny są doskonale zakomponowane, emanuje z nich spokojna wielkość, są jak destrukty świątyń.
Dawid Radziszewski